Czy Ty również wolisz zapaść się pod ziemię, mając w perspektywie konieczność zabrania głosu? Skąd pochodzi ten paniczny strach? Dlaczego występując, jesteśmy inni niż zwykle – sztuczni, zdenerwowani, stremowani?

Dlaczego zapominamy, co chcieliśmy powiedzieć albo mówimy w sposób, pod wieloma względami odbiegający od tego, jak komunikujemy się na co dzień? I w końcu, jak sobie z tym poradzić? Zacznijmy od początku.

Przychodzi Piotruś do szkoły… czyli zidentyfikujmy genezę problemu

Pamiętasz jeszcze czasy szkolne? Wróćmy do nich. Przerwa, wokół czuć nerwową atmosferę. Któraś z koleżanek dowiedziała się, że za chwilę, na lekcji polskiego nauczycielka będzie pytać „z nowej lektury”.

Jedenastoletni Piotruś, który siedział akurat pod ścianą, poczuł, że krew odpływa mu z twarzy, a dłonie stają się lepkie od potu. To koniec – myśli.

Lekturę bardziej widział, niż czytał. Kojarzy tytuł i kilka przypadkowych zdań. „Może mnie nie zapyta?”.

Ale nauczycielka nie jest w ciemię bita. Nazywają ją „Cikutą”. Jest surowa i lubi udowadniać swoją wyższość nad „niedorozwiniętymi ludźmi” jak zwykła nazywać dzieci.

Koniec przerwy. W klasie panuje cisza, jak makiem zasiał. Przełamuje je jedynie rytmiczne stukanie w dziennik długich paznokci.

Stuk. Piotruś próbuje stać się malutki.
Stuk. Chowa się za kolegami.
Stuk. Prawie wchodzi pod ławkę.
Stuk. Chyba zaraz zwróci śniadanie.

Bartek – kujon przed chwilą dostał czwórkę, mimo doskonałej znajomości lektury. Większość stanowią oceny mierne. U odpowiedzi byli już wszyscy.

Stuk. Niedzielski!

Usłyszawszy swoje nazwisko, Piotruś wstaje i na trzęsących się nogach podchodzi do wokandy. Przez kolejny miesiąc nie zagra na komputerze, tata mu zabroni, będzie krzyczał, może zbije… a i przecież cała klasa stanie się świadkiem jego porażki. W tym Ania. Och, Ania…

Pierwsze pytanie. Piotruś nie zapamięta, czego dotyczyło. Będzie za to wspominał krople potu spływające po czole, szyderczy uśmiech kobiety, która miała być jego mentorką i kolejne… jeszcze gorsze pytania.

Salwy śmiechu.
Chichot Ani i szepty wymienione z jej przyjaciółką.
I te zażółcone od papierosów zęby „Cikuty”.

„Jestem skończonym głupkiem, zerem…” – myśli Piotruś i już zawsze będzie tak myślał podczas wystąpień publicznych. To wspomnienie stanie się kotwicą w jego umyśle.

Wystąpienie publiczne.
Stuk.
Salwy śmiechu.
Ania…

Ze szkoły za ocean – jak to jest w Stanach Zjednoczonych?

W Stanach Zjednoczonych dzieci regularnie piszą i prezentują swoje opowiadania w klasie, nie będąc wyrywkowo odpytywanymi. Mają czas na dopracowanie swojego wystąpienia, mogą zaprezentować się tak, jak tego pragną.

Dzięki temu łączą wystąpienia publiczne z pozytywnymi doświadczeniami, takimi jak kreatywność, uznanie i poczucie sukcesu.

W Polsce natomiast, wystąpienia w klasie często koncentrują się na odpowiedziach na pytania nauczyciela, skupiając się bardziej na uniknięciu błędów niż na angażowaniu publiczności.

To dwa zupełnie różne podejścia wpływają na to, jak dorośli w obu krajach postrzegają wystąpienia publiczne. W USA są one postrzegane jako okazja do wyrażenia siebie, podczas gdy w Polsce – jako wyzwanie i potencjalne źródło stresu.

Myślę, że najważniejszą lekcją w szkole jest przerwa… Gdzie uczymy się komunikacji interpersonalnej i nawigacji w strukturach społecznych. Systematycznego nauczanie komunikacji, zwłaszcza w epoce dominacji komunikacji cyfrowej to jest to, czego nam potrzeba.

W szkole po raz pierwszy spotykamy się z tzw. jaźnią odzwierciedloną w odniesieniu do grupy. Czym jest jaźń odzwierciedlona? To świadomość tego, co myślimy, że inni o nas myślą.

Oczywiście sami o sobie lubimy myśleć dobrze. Kreujemy swój wizerunek przed różnymi ludźmi w zależności od sytuacji. Przed szefem staramy się być bardziej profesjonalni, przed kumplem bardziej wyluzowani, przed partnerem/partnerką bardziej atrakcyjni.

Aby lepiej zrozumieć jaźń odzwierciedloną, wyobraź sobie taką sytuację.

Wystąpienia publiczne a jaźń odzwierciedlona?

Jesteś singlem/singielką – (dobierz, proszę, właściwą płeć, ja użyje na potrzeby tego opowiadania swojej perspektywy).

Jesteś singlem i pracujesz w dużej korporacji. Na tym samym piętrze co ty pracują dwie atrakcyjne kobiety – Kasia i Beata, obie również single. Obydwie są mądre, zabawne i inteligentne, i obie przyciągają twoją uwagę.

Pewnego dnia dowiadujesz się od kolegi, który przypadkiem usłyszał rozmowę Kasi i Beaty w firmowej stołówce, że mają różne opinie na twój temat. Kasia uważa, że jesteś bardzo męski, przystojny i zabawny. Natomiast Beata sądzi, że nie jesteś jej typem i postrzega cię raczej jako nudziarza.

Twoja samoocena różni się w zależności od tego, co myślisz, że każda z nich o tobie sądzi. Przy Kasi prawdopodobnie będziesz się starał być bardziej dowcipny, szarmancki i męski, zgodnie z jej pozytywnym postrzeganiem ciebie.

Natomiast w obecności Beaty możesz czuć się mniej pewnie i nieświadomie potwierdzać jej negatywną opinię. Nawet jeśli postarasz się udowodnić jej, że jesteś inny, po pierwszym nieudanym żarcie lub jej negatywnej reakcji prawdopodobnie zrezygnujesz, zaczynając nawet myśleć, że Beata nie jest tak atrakcyjna, jak ci się wcześniej wydawało.

To zjawisko nazywa się jaźnią odzwierciedloną i jest ważnym elementem wpływającym na nasze zachowania społeczne i interakcje z innymi.

Ale co ma to wspólnego z wystąpieniami publicznymi? Otóż lubimy myśleć o sobie pozytywnie. W swoich oczach widzimy siebie jako osoby mądre, inteligentne, atrakcyjne. Ten obraz kształtuje się na podstawie jaźni odzwierciedlonej, czyli pewnego rodzaju społecznego lustra.

Co więc stanie się, gdy podczas publicznego wystąpienia, na przykład w telewizji, przed dziesiątkami, setkami czy tysiącami osób popełnisz błąd, wykażesz się niewiedzą lub skompromitujesz? Co wtedy pomyślisz o sobie? Może, że nie jesteś tak świetny i mądry, jak zakładałeś? To właśnie obawiamy się na poziomie podświadomości.

Niestety, niezależnie od treści naszego przekazu i publiczności, zawsze będziemy poddawani ocenie. Czy zawsze? Odpowiedź brzmi: tak, z małym zastrzeżeniem, które działa na naszą niekorzyść.

Zauważ, że gdy oglądasz serwis informacyjny w telewizji i prezenter poprowadzi cię płynnie przez wszystkie wiadomości, prawdopodobnie nie zastanawiasz się, czy dobrze wypadł. Jego wystąpienie, mimo że poprawne, pozostaje niezauważone.

Ale gdyby popełnił znaczący błąd, zaczął się jąkać lub zabawnie przejęzyczył, nie tylko zostałoby to dostrzeżone przez większość widzów, ale również mogłoby stać się viralem w internecie.

Co robić, aby zniwelować stres i poczucie niepewności przed wystąpieniami publicznymi?

Problem polega na tym, że wystąpień publicznych nie da się ćwiczyć w domowym zaciszu. Brakuje bowiem najważniejszej zmiennej – publiczności. Można natomiast przygotować swoje wystąpienie tak, aby było maksymalnie interesujące i odpowiednio je przećwiczyć.

Dzięki temu poczujemy się pewniej przed publicznością. Istnieje kilka trików, które możemy świadomie zastosować, aby to, co mówimy, ale przede wszystkim jak mówimy, spowodowało skupienie naszych odbiorców.
Po pierwsze musimy postawić się w pewnej prawdzie, która brzmi:

Twoi odbiorcy mają kompletnie gdzieś, to jak wypadniesz. Tylko Ty, a w zasadzie Twoje ego się tym przejmuje.

Na wstępie więc włóż więc sam siebie w następujący paradygmat; Jestem tu po to, aby zaciekawić/dać nową wiedzę/wywołać refleksję/zachęcić do działania. Jestem tu DLA publiczności. Służę mojej publiczności. To publiczność (nie ja) jest najważniejsza.

To jak wypadam, liczy się TYLKO dla mnie.

Wychodząc z takiego założenia, możesz następnie działać systemowo.

Odpowiedz sobie na pytanie – do kogo będziesz mówił/mówiła, a więc kto jest Twoją publicznością.

Ludzie zazwyczaj nas nie zauważają, więc pierwszą formą komunikacji jest Twój ubiór. Daj się zauważyć, dobierając strój, w którym dobrze się czujesz, a który jest adekwatny do sytuacji.

Ludzie, którzy nas zauważą, zazwyczaj niechętnie dają nam dojść do słowa, a więc – miej ciekawy temat.

Ludzie, którzy już nas słuchają, zazwyczaj nas nie rozumieją, więc mów w odpowiednio uproszczony sposób. Aby uniknąć monotonii, możesz zastosować się do zasady, że monotonne ciało to monotonna mowa. Zdynamizuj ciało, a zdynamizujesz mowę.

Ludzie, którzy już nas rozumieją, zazwyczaj nam nie wierzą, więc nie tylko Twoja historia powinna być wiarygodna, ale równie Ty sam powinieneś być gwarantem wiarygodności tego, co mówisz. Zyskać to można poprzez szereg różnych zabiegów, spośród których najważniejsze są (oprócz kwestii merytorycznych) ton głosu, gestykulacja, mimika, ubiór. Wszystko to składa się na moc autorytetu.

Ludzie, którzy nas zauważyli, wysłuchali, zrozumieli i uwierzyli, powinni jeszcze zapamiętać to, o czym mówiliśmy a przy okazji nas samych również. Aby to osiągnąć, powinniśmy odwołać się do tzw. storytellingu, czyli umiejętności przekazywania informacji poprzez przykłady i historie – obrazowe, alegoryczne, łatwe do zapamiętania.

Podążając za tym schematem, zyskujemy mocne podstawy do zbudowania wystąpienia w odniesieniu do szeroko rozumianej prezencji. Jak zatem konstrukcyjnie przygotować wystąpienie? Oczywiście zależy, o czym i do kogo mówimy – czyli ponownie musimy odpowiedzieć sobie na jedno z kluczowych pytań.

Kiedy to ustalimy, możemy odwołać się do pięcioetapowego arystotelesowskiego modelu skutecznej argumentacji, którego np. używał w swoich wystąpieniach Steve Jobs.

Możemy użyć schematu opowiedzenia publiczności o tym, o czym mamy zamiar powiedzieć, następnie powiedzenia tego a na końcu przypomnienia, o czym mówiliśmy. W naszych wystąpieniach mogą się znaleźć odwołania do tego, jak się czujemy, do anegdot, historii, których byliśmy świadkami, albo doświadczeń. Personalizacja wystąpienia nadaje mu zawsze bardzo indywidualny charakter.

Ludzie uwielbiają historie – może o tym świadczyć popularność takich serwisów jak Netflix. Dlatego właśnie tak istotny jest tzw. storytelling. Osiągamy wówczas kilka z powyższych celów.

Przez to, co mówimy i jak mówimy (w odniesieniu do grupy odbiorców), możemy również zjednać sobie w pewnym stopniu publiczność – odwołując się do kwestii „tu i teraz” stanowiących o wzajemnych doświadczeniach i odczuciach zarówno dla grupy, jak i występującego.

Często mamy tego przykład na koncertach, czy wiecach politycznych, kiedy ktoś ze sceny pozdrawia np. cały Bydgoszcz.

W zyskaniu pewności siebie podczas wystąpień ważna jest również samoświadomość. Kiedy słuchamy nagrania z naszym głosem albo oglądamy siebie na filmiku w telefonie, często możemy mieć wrażenie; „ale ja tak nie brzmię” „ale ja tak nie wyglądam”!

Tak właśnie brzmisz, tak wyglądasz, a to, co Ci nie odpowiada, możesz świadomie zmienić.

Ale słuchanie i analizowanie ulubionych mówców np. na TEDx to nie wszystko.

Praktyka, praktyka, praktyka

Wybierz temat, który znasz. Weź telefon, ustaw go na stole i bez przygotowania nagraj swoje pięciominutowe wystąpienie. Następnie obejrzyj samo video. Zauważ, co Ci się w sobie nie podoba. Być może postawa, może gestykulacja, może dziwnie się uśmiechasz albo podrygujesz. Zanotuj to i postaraj zmienić.

Później odsłuchaj samo audio. Zwróć uwagę, czy jest coś, co Ci przeszkadza, co Cię irytuje. Być może stosujesz za dużo wypełniaczy typu aaaaaa, yyyyyy. Może twój ton jest zbyt wysoki na końcu zdania, przez co sam ograbiasz się z autorytetu. Zanotuj swoje przemyślenia. Następnie wykonaj transkrypcję tekstu. Zwróć uwagę, jakich słów używasz najczęściej i postaraj się stosować ich synonimy.

Samoświadomość jest bardzo ważna i stanowi punkt wyjściowy w doskonaleniu na każdym polu.

Oczywiście na potrzeby tego tekstu powyższe techniki są jedynie wymienione i wymagają szerszego i bardziej szczegółowego omówienia.

Chciałbym jednak zostawić Cię z pewną użyteczną pod kątem świadomości radą.

Wszyscy chcemy być pewni siebie. Oczywiście, ale czy jest tak, że rodzimy się pewni siebie czy jest to cecha charakteru, którą wyrabiamy?

Pewnie niektórzy – np. ekstrawertycy, mają większe predyspozycje do uchodzenia za pewnych siebie. Jednocześnie pewność siebie może mieć umocowanie w wiedzy. Wyspecjalizowany introwertyk może być pewniejszy siebie niż średnio poinformowany ekstrawertyk.

Pytanie, jak to okazują? Tu pojawia się stan przejściowy, z którego dobrze sobie zdawać sprawę, zwłaszcza w kontekście wystąpień publicznych. Pomiędzy byciem nieśmiałym a pewnym siebie jest stan udawania pewności siebie. Nie wolno z tym oczywiście przesadzić, ponieważ wówczas narażamy się na bycie sztucznym a tym samym niewiarygodnym.

Jednocześnie odrobina udawanej pewności siebie może sprawić, że niczym w samospełniającej się przepowiedni staniemy się bardziej pewni siebie, co w całym procesie sprawi, że po prostu tę pewność zyskamy.

Aby dodatkowo wzmocnić pewność siebie i ulżyć nieco stresowi towarzyszącemu naszemu wystąpieniu szukajmy wśród naszych odbiorców pozytywnych twarzy, osób zainteresowanych, życzliwych.

Skup się na mówieniu do nich, unikaj twarzy, które zasiewają w Tobie zwątpienie.

Jak wykorzystać tę wiedzę w praktyce?

Istnieje wiele dziedzin i gałęzi życia zawodowego, w których wąska specjalizacja świadczy o sile oraz wpływa na możliwości zarobkowe. Piloci, lekarze, czy inżynierowie mogą stanowić przykład takich zawodów. Specjaliści zawsze byli i będą „w cenie”. Istnieje jednak pewne zagrożenie, które warto rozważyć.

W przypadku utraty możliwości wykonywania zawodu będącej efektem błędu, wypadku losowego czy choroby nabyte przez nich umiejętności miałyby zdecydowanie mniejszą wartość w innej branży. Umiejętności nie zawsze można przenieść z jednej dziedziny gospodarki do drugiej. Tu pojawia się pojęcie bezpieczeństwa i elastyczności zawodowej.

Przedsiębiorcy, mimo że bywają bardziej narażeni na zmienność rynku, są wbrew pozorom w grupie charakteryzującej się większym bezpieczeństwem. Ich zaletą jest szeroko pojmowana elastyczność.

Uniezależnienie od jednego pracodawcy, posiadanie wielu klientów umiejętność adaptacji oraz możliwość systemowo pojmowanego przebranżowienia to surwiwalowe narzędzia w ekonomii chaosu.

Osoby myślące przedsiębiorczo potrafią szybko odbudowywać swoje aktywa. To właśnie gromadzenie aktywów, które zaprzęgają do pracy stanowi o ich przewadze w podejściu do zabezpieczania swojej przyszłości.

Zasadniczą różnicą pomiędzy osobami gromadzącymi aktywa a „konsumentami życia” jest to, że ci pierwsi nie pracują dla pieniędzy. Przedsiębiorcy pracują dla wiedzy, a pieniądze niejako zaprzęgają do pracy dla siebie. Wiedza i zdobyte umiejętności to jedne z najważniejszych aktywów. Istnieją umiejętności specjalistyczne oraz umiejętności uniwersalne.

Te drugie powinno się rozwijać, aby zabezpieczyć swoją ekonomiczną przyszłość niezależnie od tego, czy należy się do wąsko wyspecjalizowanej grupy ekspertów w danej dziedzinie, czy też do grona osób posiadających możliwość transferu swoich umiejętności. Negocjacje zawodowe, skuteczna komunikacja, tzw. umiejętności miękkie to niektóre z nich.

Umiejętność skutecznego przekazywania wiedzy, przekonywania do swoich pomysłów, poglądów czy racji jest kluczowe nie tylko we współpracy, czy w zarządzaniu zasobami ludzkimi. Stanowi także podłoże, na którym buduje się wiarygodność, charyzmę i pozycję lidera.

Umiejętność publicznego występowania i sztuka skutecznej komunikacji to uniwersalne aktywa, które powinny znaleźć się w arsenale atrybutów każdego, kto planuje polepszenie zarówno swojej sytuacji zawodowej, jak i prywatnej.