EKONOMIA CHAOSU: JAK FUNKCJONOWAĆ W TAKIM ŚRODOWISKU
Kiedy dzisiaj statystyczna osoba słyszy hasła typu: chaos, nieliniowość, turbulencja, nieprzewidywalność – jest ogromna szansa, że pojawi się w niej uczucie niepewności, obawy. Bardzo często będzie to uczucie „przykryte” atakiem, że „to odjechane” tematy, a gość, który o tym pisze czy mówi to dziwak, bo przecież… Czy powinny dziwić takie reakcje? Oczywiście, że nie… Każda zmiana to wyjście ze strefy relatywnego komfortu i wejście w strefę dyskomfortu. Dlatego, gdy sami jej nie inicjujemy, mamy tendencję do zachowywania status quo, a to oznacza jego obronę, atak na nowe lub… ucieczkę od tematu.
ZAAKCEPTUJ CHAOS
To, o czym piszę w tym artykule, nie jest wynikiem przewidywań, pomysłu czy scenariusza. Chaos i nieliniowość TO NASZA RZECZYWISTOŚĆ. Tu i teraz. To nie teoria. Turbulencja i związana z nią nieprzewidywalność są już integralną częścią np. polityki, stosunków międzynarodowych, trendów społecznych czy, oczywiście, ekonomii. Sam fakt, że w naszej strefie kulturowej ta tematyka jest mało znana – niczego nie zmienia. W całej Europie edukacja akademicka jest opóźniona – ujmując temat w sensownym przybliżeniu – 20, 30 lat za teraźniejszością. Z czego to wynika? Presja konkurencyjności na tym kontynencie pojawiła się dopiero w ostatnich 20 latach, gdyż struktury klanów, klastrów i lokalnych grup biznesowych zaczęły być „rozbijane”przez wpływy globalizacji i… wszechobecną konkurencyjność internetową. Dlatego Europa stoi teraz przed ogromnymi zmianami – przede wszystkim mentalnymi. Kraje zachodnie mają z tym największy problem, gdyż są w paradygmacie posiadania „wszechwiedzy biznesowej” (setki lat prymatu i sukcesów biznesowych), więc ich chęć do zmiany spojrzenia i szukania nowych rozwiązań jest baaardzo – mówiąc delikatnie – ograniczona. Paradoksalnie, właśnie dlatego w toku jest już marginalizacja ekonomiczna Europy Zachodniej – a Polska zaczyna należeć do forpoczty rozwoju i adaptowania „nowej wiedzy” w „Nowej Rzeczywistości”. Pomyśl, szanowny Czytelniku, że stajesz się, czytając ten artykuł, „częścią tych zmian i nośnikiem tej wiedzy”. Co jest celem tego artykułu? Tu małe zaskoczenie… Nie sama wiedza w sobie. Moim zamiarem jest doprowadzić do sytuacji, w której Ty Czytelniku, poczujesz się spokojniej w NOWEJ RZECZYWISTOŚCI. Co to znaczy? Otóż, zrozumienie, czym jest turbulencja, chaos, nielinearność, mimo, iż w początkowej fazie może wzbudzać obawę, połączone z wiedzą, jak relatywnie bezpiecznie poruszać się w Nowej Rzeczywistości pomoże… żyć spokojniej dzięki możliwości świadomego wykorzystania jej walorów. Tak, walorów. Wiedza ta, a w szczególności znajomość mechanizmów skutecznego poruszania się w tej rzeczywistości, to silna platforma (!) przewagi konkurencyjnej. Wyjaśnienie: słowa linearność – nielinearność wprowadzam zamiast używanej w matematyce liniowości – nieliniowości – dla odróżnienia, jako przynależne tematom „niematematycznym”. Chaos jest naszą rzeczywistością, a wręcz – codziennością. Wynikiem takiego stanu jest „nieprzewidywalność”. Jeżeli tak, to „denerwowanie się” nieprzewidywalnością nie ma strategicznego sensu. Logicznie rozumując – należy się skupić na zarządzeniu sobą w tym środowisku – gdyż kontrolować środowiska się nie da. Paralelą jest płynięcie w sztormie – kapitan i załoga statku zarządzają sobą w sztormie, a nie sztormem. Mimo, że chaos jest charakterystyką tego świata – wciąż istnieje harmonia – istniejemy my i nasza rzeczywistość Więc – naszym dążeniem, aby móc wpływać na przebieg naszego życia (także istotnego w tym artykule życia biznesowego) powinniśmy przede wszystkim ZAAKCEPTOWAĆ MENTALNIE CHAOS, a następnie UCZYĆ SIĘ MECHANIZMÓW, KTÓRE ISTNIEJĄ I RZĄDZĄ W NATURZE, a które powodują, że istniejemy – i w cale to istnienie nie jest takie złe – a wielokrotnie nawet nie powiedzielibyśmy, że jest chaotyczne!
NOWA RZECZYWISTOŚĆ CHAOSU
Jeszcze niespełna 20 – 30 lat temu wielu ekonomistów, konsultantów oraz specjalistów „różnej maści” w sposób nieobciążony jakimś specjalnym znakiem zapytania „przepowiadało” przyszłość z dużą dozą pewności siebie. To była naturalna, powszechnie akceptowana praktyka. Firmy budowały plany biznesowe w oparciu o klasykę: wizja, misja, horyzont planowania, cele główne, cząstkowe, projekty i wtedy szczegółowy plan działania. Spojrzenie na 5 lat do przodu kończyło się wyznaczeniem jednej, „jedynie słusznej” ścieżki. Firma transportowo-spedycyjna planowała np., że w drugim roku będzie miała 20 ciężarówek, a w czwartym 120 plus 4 lokalizacje w Polsce i jedną w Belgii lub w Luksemburgu. Liczba spedytorów będzie wzrastać o 30 proc. każdego roku, a ekspansja zagraniczna dotyczyć będzie całej Europy Północnej, Zachodniej i Południowej. I już. Owszem, zalecane było stworzenie tzw. contingency plan (ang.), czyli planu awaryjnego, jednak w rzeczywistości budowano uwagi „w razie czego” i ogólnie zakreślone działania zastępcze. A dzisiaj? Wszyscy wiemy, że mało kto był w stanie przewidzieć 2 lata temu to, co się dzieje w ekonomii dzisiaj. Przykłady? To nasza codzienność… załamanie możliwości zbytu na rynku rosyjskim, słabość rynku ukraińskiego, wpływ wojny w Syrii i działań tzw. Państwa Islamskiego na wzrost niepewności ekonomicznej, imigranci z Bliskiego Wschodu w Europie i powrót kontroli granicznych, niepewność w związku ze zmianami politycznymi w Polsce, niestabilność Unii Europejskiej i zagrożenie jej ewentualnym rozpadem i… może już wystarczy? No to dodajmy: a choćby to, że niemiecka ustawa o płacy minimalnej obejmie również polskich pracowników wykonujących swoje obowiązki w Niemczech (MiLoG). A jednocześnie koniunktura w Polsce cały czas jest dobra. Rok 2016 to kolejny dobry rok. Chyba, że… No właśnie. Może być… jak ja to mówię: „piorun rypnął w szczypiorek”. Tu pojawia się przykład z mojej praktyki. W połowie 2014 roku, w czasie opracowywania planu strategicznego z dużą firmą transportową, jednym z głównych wątków była odpowiedź na pytanie: „Co zrobić, aby nie stracić naszych dwóch głównych klientów – zleceniodawców? ”. W lutym 2016 r. w tej samej firmie doradzałem mojemu klientowi jak w sposób najmniej bolesny… wypowiedzieć temu kontrahentowi kontrakt!!!!! I to nie dlatego, że nie płacił czy z innych „negatywnych” powodów. Nie. Po prostu rozwój sytuacji rynkowej i wynikające z tego faktu ogromne zmiany wymusiły niejako zmianę strategicznych priorytetów mojego klienta. I jak w tej sytuacji planować swoje działania biznesowe? Jaki plan budować? Na co stawiać? Co wziąć pod uwagę?
ŚWIAT LINEARNY
W XX wieku – aż do jego końca – rozumiano rzeczywistość jako swego rodzaju następstwo pewnych logicznych, wynikających „jedno z drugiego” zdarzeń. Ich przewidywalność była na tyle wysoka, że słowo „plan” było jednoznaczne. Dodatkowo, możliwości „wpływania” na rzeczywistość, korygowania działań była spora, gdyż ilość zmian była na tyle jeszcze mała, że ich zauważanie i czas na reakcję był, nazwijmy to kolokwialnie, spory. A dzisiaj? Ilość informacji, tempo ich przepływu i napływu są tak duże, że umysł ludzki z jego dzisiejszymi możliwościami jest „zaczopowany” – nie jest w stanie nie tylko analizować, ale nawet zapisywać ich w aktywnej pamięci. Konkurencyjność, dzięki globalizacji i wspierającemu ją Internetowi, wzrosła do poziomu „nieporównywalnego” do czegokolwiek w minionym wieku. Cykl życia produktu z 10 czy 5 lat skrócił się do odpowiednio 2 lat czy pół roku. Czy jesteśmy w stanie żyć w tej nowej sytuacji spokojnie? Czy możemy na tyle „kontrolować” codzienność, aby „żyć normalnie”?
INNE POSTRZEGANIE RZECZYWISTOŚCI
Daleki Wschód odpowiedział na to pytanie już kilka tysięcy lat temu. Japończycy, Hindusi, Chińczycy – kultury Azjatyckie od wieków postrzegają rzeczywistość inaczej niż kultury posiadające judeochrześcijańskie korzenie.
Kiedy prowadzę zajęcia dla osób z różnych krajów świata i na tablicy rysuję np. prostą podzieloną na odcinki, nazywając je „etapami czegoś tam”, osoby z Azji patrzą na ten rysunek ze swego rodzaju „niezrozumieniem”. Jest to ciekawe zjawisko – uczestnicy spotkania np. z Europy czy Ameryki Północnej często z ironią patrzą na ich twarze, zadając sobie pytanie: „Czego tu nie rozumieć?” Kiedy jednak na ekranie czy flipcharcie pojawia się „nieuporządkowany zwitek linii” odzwierciedlający rodzaj „nieprzewidywalnego bałaganu” czy też nierównomierna spirala – wtedy role się odwracają. Chińczyk się uśmiecha i, przy uczestnictwie wielkiego zdziwienia Francuza czy Niemca, stwierdza: „No! Teraz rozmawiamy o realiach, o codzienności, o normalności! ”. I o co tu chodzi? Dlaczego tak jest? Kultury judeo-chrześcijańskie stworzyły liniowe (linearne) patrzenie na rzeczywistość. Jeden słuszny Bóg, jeden słuszny król, jedna doktryna – poddani mieli wyznaczoną ścieżkę życia przez rządzących – zarówno świeckich jak i religijnych. „Niekompleksowość” życia np. w Europie, wynikająca z niewielkiej w porównaniu do powierzchni geograficznej liczby osób pozwalała na „ujęcie całości” w relatywnie prosty sposób przez tych, którzy sięgali po władzę. Ogólnie rzecz ujmując – jakakolwiek odmiana relatywizmu była historycznie traktowana jako „bunt przeciwko prawemu porządkowi świata”.
Człowiek poddany miał wiedzieć i pamiętać: oto kolejne kroki, które należy poczynić, aby być zbawionym lub aby być „dobrym poddanym”. Dokonajmy tutaj dużego przeskoku dla potrzeb powrotu na zasadniczy tor tego artykułu: wszystko, co było „po kolei” było poprawne i – w związku z tym – bezpieczne. I w ten sposób zaczęto „wpychać” nieliniową rzeczywistość w linie, odcinki, etapy następujące w określonej kolejności. Przykład bardzo przemawiający? Cała edukacja europejska ma konstrukcję linearną – czyli, uczymy się „po kolei”, co powoduje, że przy „piątym odcinku” nie pamiętamy co było na trzecim. Uczymy się dat i suchych faktów, nie rozumiejąc co z czego wynikało, a co najważniejsze – nie ucząc się mechanizmów rzeczywistością rządzących poprzez – i tu jest ważny moment w naszych dywagacjach – porównywanie, szukanie relacji między zdarzeniami. „Wkuwamy” na pamięć coś, co będzie na egzaminie, a co nam się w przyszłości prawie nigdy nie przyda. „Jedno po drugim” nie pozwala nam na logiczne widzenie inżynierii i logiki natury rozumianej szeroko. Ważną dla nas obserwacją powinien być fakt, że właściwie ŻADEN PLAN, KTÓRY TWORZYMY, NIGDY NIE JEST ZREALIZOWANY ZGODNIE Z NARYSOWANĄ LINIĄ, a większość w dużym prawdopodobnym „rozjeździe”!!! A my, wtłoczeni w paradygmat linearności, dalej brniemy w tworzenie następnej iluzji – czasami mając do siebie i innych pretensje, że „poprzedni plan nie został zrealizowany zgodnie z założeniami”. A co na to powie Azjata? Cóż, on WIE, że wtłaczanie czegokolwiek w prostą linię jest – użyjmy tu militarno-biznesowego języka – strategicznym błędem. Dlaczego?
DZIŚ CHAOS JEST STANEM NORMALNOŚCI
Dzisiaj rozwój matematyki doprowadził do udowodnienia, że to właśnie CHAOS jest stanem normalności. Okazuje się, że każdy prosty ciąg, który rozwija się poprzez pomnażanie (rozmnażanie to cecha naszej natury) – po pewnym czasie osiąga taki poziom „rozrostu”, który przeistacza się w stan chaosu. Taki chaos nazywany jest deterministycznym, który definiowany jest jako „trudność w przewidzeniu długoczasowego zachowania układu mimo znajomości opisu jego ewolucji”. Czyli, wyobraźmy sobie zwierzę, które rozmnaża się. Z jednej pary rodzą się dwie, następnie 4, 8, 16, 32 i taka dalej. Łatwo jesteśmy w stanie to sobie wyobrazić jako „rozrastającą się kaskadę”. Co się okazuje? Taki model nie będzie się rozrastał „równomiernie” w nieskończoność, liniowo. Jest taka wartość liczbowa, nazywana stałą Feigenbauma (4,669…), czyli taki „próg”, po przekroczeniu którego ta kaskada i jej dalszy rozrost NIE SĄ DO PRZEWIDZENIA, gdyż wchodzą w obszar chaosu. Ten chaos jest zdeterminowany przez ten rozrost. Jego źródłem jest jednak NIELINIOWOŚĆ czy, tak jak zaznaczyłem wcześniej – NIELINEARNOŚĆ. Pokazuje to diagram bifurkacji (rysunek) – gdzie – proszę zauważyć – na początku narastanie jest „arytmetyczne”, równomierne, ale w pewnym momencie widzimy (po prawej stronie rysunku) zlewający się obszar.
Uwaga, uwaga! Zdaję sobie sprawę, że bifurkacja czy stała liczbowa jakiegoś tam naukowca nie jest nam potrzebna do codziennego zarządzania rzeczywistością. Oczywiście. Podaję te informacje w formie ciekawostki jedynie po to, abyś Czytelniku wiedział, że królowa nauk zauważa to, o czym mówimy w tym artykule i… matematyka z tego powodu nie trzęsie się ze strachu. Jedynie – teoria chaosu jest po prostu wyzwaniem, które nie zostało wymyślone przez naukowców, ale zostało ZAUWAŻONE jako rzeczywistość. A my, bo życie nas do tego zmusiło – nazywamy to Nową Rzeczywistością.
A przecież ona w rzeczywistości jest taka stara…
EFEKT MOTYLA – PO CO SIĘ DENERWOWAĆ? LEPIEJ SIĘ PRZYGOTOWAĆ!
Teorię Chaosu w pewnym sensie zapoczątkował w 1961 roku – Edward Lorenz, matematyk i meteorolog amerykański, który analizował jeden z najprostszych modeli pozwalających przewidywać pogodę. To z jego nazwiskiem związany jest „efekt motyla”, obrazujący niezwykłą czułość dynamiki na zaburzenia warunków początkowych: czy ruch motyla w Brazylii może spowodować tornado w Teksasie. W tym obrazowym powiedzeniu zawarta jest istota chaosu: Motyl poprzez swój lot zaburza lokalnie ruch powietrza. Ten zaburzony ruch powietrza narasta i powoduje coraz to większe zmiany pogodowe, zmienia radykalnie „trajektorię”, doprowadzając do tornada, które pojawi się nad Teksasem. Jeżeli taka jest rzeczywistość, to czy jesteśmy w stanie ją przepowiedzieć? Przynajmniej na dzień dzisiejszy na pewno nie, a w przyszłości? Cóż, wypowiem to bardzo niepewnie, ostrożnie, że… chyba raczej nie. Co to znaczy dla nas, ludzi biznesu, którzy chcą działać bezpiecznie? Otóż, postuluję, aby nie skupiać słowa „bezpiecznie” na obszarze „przewidywania i budowania tego jedynie słusznego planu biznesowego”, ale, aby przenieść to skupienie na BUDOWANIE POTENCJAŁU FIRMY, KTÓRY BĘDZIE AKTYWNIE CZEKAŁ NA ZMIANY (jakiekolwiek będą), BĘDZIE JE AKCEPTOWAŁ w związku z tym oraz BĘDZIE W STANIE W NICH SIĘ ODNALEŹĆ – dzięki temu potencjałowi. Bo przecież tam gdzie żyjemy dajemy sobie radę z pogodą, prawda? Mimo, że nie wiemy, jaka będzie – często z dnia na dzień. Teraz będziemy się uczyć, jak w podobny sposób dawać sobie radę z rzeczywistością biznesową!
ZAŁOŻENIA, MECHANIZMY I NARZĘDZIA PRZYDATNE DO ZARZĄDZANIA W EKONOMII CHAOSU
Dobrym przykładem do opisania zarządzania w chaosie jest prowadzenie statku w sztormie. Wyobraźmy sobie, że nasz statek (patrz: Twoja firma) pływa przez cały rok pomiędzy południowymi obszarami Argentyny i Chile – wokół przylądka Horn. Jak większość z nas wie, przez cały rok w praktyce jest tam pogoda sztormowa (przynajmniej w kategoriach naszego Bałtyku). Więc jak potraktujemy zachowanie kapitana, który wychodzi na pokład w 127. dniu i zirytowany mówi: „Cholera, znowu sztorm! ”??? Jak kogoś co najmniej niepoważnego – bo przecież WIADOMO, ŻE TEN SZTORM BYŁ, JEST I BĘDZIE. Spodziewamy się więc, że kapitan ten sztorm ZAAKCEPTUJE. I co dalej? Statek sam w sobie w dzisiejszych czasach jest już lepiej dostosowany do warunków sztormowych niż 300 lat temu. Tak jak rynek ma całą masę narzędzi i mechanizmów (informacje, przepisy prawa, programy wspierające) dających dużą szansę, że „statek tak zaraz raczej nie utonie”. Jednocześnie wiemy, że statek ma za zadanie płynąć do jakiegoś celu, portu. Otóż te podstawowe zabezpieczenia nie wystarczą. Co dalej więc? Kapitan ma do dyspozycji urządzenia, przyrządy, dzięki którym może „generalizować sytuację” – wie, jaki jest „generalny kierunek wiatru”, wie, jak silny jest prąd morski w tym rejonie i dokąd płynie, jakiej wysokości są „generalnie” fale, z jaką prędkością „generalnie” płyną, itp. (obrazują to kółka na splocie linii obrazujących chaos na rysunku). Jednak, ponieważ jest sztorm – TO NIE WYSTARCZA! Dlaczego? Fale chaotycznie się nakładają, wiatry w gruncie rzeczy lokalnie są zmienne, itd. Więc… jak zarządzać tą sytuacją? Kluczem jest w tym momencie ZAŁOGA i SPOSÓB JEJ DZIAŁANIA. Każde oczy na pokładzie są ważne, każda obserwacja nakierowana na zbieranie szczegółowych informacji może być kluczowa – bo „po prawej stronie fale się nakładają i trzeba szybko robić zwrot, aby uniknąć dwa razy wyższej fali niż ta wysokość generalnie znana”, lub, w drugą stronę, bo „po lewej stronie fale się skompensowały i możemy szybko wpłynąć tam w relatywny spokój, co pozwoli na wyższe bezpieczeństwo lub szybsze dopłynięcie do celu”. Aby coś takiego mogło się realizować, ZAŁOGA MUSI BYĆ ZMOTYWOWANA DO TEGO (musi chcieć), MUSI WIEDZIEĆ „JAK”, a sam kapitan też MUSI CHCIEĆ TE INFORMACJE ZBIERAĆ, WYKORZYSTYWAĆ. Taka sytuacja w dzisiejszym biznesie wymaga zredefiniowania roli, ważności oraz sposobu postrzegania i działania czegoś, co od lat nazywamy PRACĄ ZESPOŁOWĄ (teamwork). Tu także pojawia się zupełnie nowe słowo w obszarze biznesu, które w związku z Nową Rzeczywistością pojawiło się w ostatnich latach – a mianowicie ZWINNOŚĆ (agility ang.). Pojęcia tego proszę nie kojarzyć z naszym polskim kombinowaniem, ale z aktywną, świadomą, oczekiwaną obserwacją otoczenia, aby zauważać i wykorzystywać mikroinformacje do mikro- i makrozmian.
PLANOWANIE STRATEGICZNE W CHAOSIE
Tyle opis zarządzania operacyjnego. A jak PLANOWAĆ STRATEGICZNIE? Cóż, zasada jest relatywnie prosta: nie budujemy jednego planu, ale KILKA SCENARIUSZY uwzględniających prawdopodobny ROZWÓJ SYTUACJI RYNKOWO-BRANŻOWEJ – planując działania, które – w zależności od sytuacji – pozwolą na sprawną zmianę w kierunku każdego z nich! Dodatkowo należy pamiętać, że kluczową kwestią jest przygotowanie załogi na to, że… nie wiadomo do końca co będzie, więc zaakceptujmy scenariusze i plan przygotowań, a wtedy zaakceptujemy zmianę, o której dowiemy się dopiero „kiedyś”… Powyższy opis daje Tobie, Czytelniku, obraz NOWEGO MODELU PLANOWANIA (patrz: rysunek model planowania strategicznego w Nowej Rzeczywistości). Tu pojawia się pytanie? Jaki kierunek powinien obrać statek? Jak powinna wyglądać planowana trajektoria statku? Jakie założenia przyjąć? Jaki czas płynięcia statku założyć? W tym momencie zaczynamy zauważać pewną prawidłowość. Na każde z tych pytań odpowiedź będzie albo „to zależy” albo „ widzimy kilka scenariuszy”. A jeśli chodzi o czas? Nikt nie wie, jaki będzie. W związku z tym w EKONOMII CHAOSU należy tak komponować cały ekosystem współpracy, zależności, aby CAŁY EKOSYSTEM BIZNESOWY dążył do osiągnięcia celu w ryzach
PRAWDOPODOBNYCH RAM CZASOWYCH, a jego pojedyncze elementy dążyły do zwinnego, elastycznego dopasowywania się do warunków w środowisku pełnego zrozumienia zmienności. To redefiniuje CAŁY OBSZAR KOMUNIKACJI oraz REDEFINIUJE obszar CZYM JEST JAKOŚĆ WSPÓŁPRACY.
Krzysztof Sarnecki